To jest fascynujące, jak wiele jest wyrażone tymi spojrzeniami – sportretowanych , bądź wyimaginowanych osób. To są moi zdecydowani faworyci.

Jeśli chodzi o Venus to oko i sutek z pierwszego planu kierują się zdecydowanie w jednym kierunku….., jeśli i drugie oko i drugi sutek także obierają zbieżne ze sobą azymuty…..to jest to brawura, a nie zez rozbieżny. Wiem że pierwowzorem był szkic Michała Anioła,, ale tutaj to spojrzenie nie jest  zwycięskie, raczej takie z ukosa. Rozczula mnie.

Roztargnione spojrzenie Dzieciątka – też mnie rozczula, rozczula mnie jako matkę, pamiętam takie spojrzenia swojego dziecka.

Maria Magdalena – przyciąga wzrok, tzn mój przyciąga. Podoba mi się,  że nie ma na twarzy wyrazu zakłopotania ( swoją przeszłością, opinią o niej innych), że trochę flirtuje z widzem… :o)

Św. Antoni i św. Łucja –  no jest mi jej żal, ma usta złożone w podkówkę, jakby się miała rozpłakać. Bycie świętym nie zawziętym , nie jest widać proste…

Czasem chodzi o nasze spojrzenie na obraz, o to jaki detal zwróci naszą uwagę . Mnie patrząc na Zwiastowanie zaprzątała myśl że gołąb ledwo „wyhamował ”  bo ma podwinięte pod siebie nóżki , poza tym te kłębki wełny na drugim planie, tam się tak dużo dzieje za Maryją.

Brutus i Porcja – krwi tam niewiele , po  tym wbiciu noża w stopę, ale może to dobrze, bo nie ma epatowania przemocą i samookaleczeniem. W muzealnym sklepiku można kupić magnesy na lodówkę z podobizną tej pary , jednak postacie są pokazane tylko do połowy, bez tego dramatu , który toczy się na wysokości ich stóp. Szkoda.

Sami sobie dopowiedzcie resztę historii, które wynikają i wyłaniają się z namalowanych obrazów oraz  z naszej wyobraźni .To świetna zabawa, mnie się nigdy nie nudzi.

Ala